|
Prawo i Sprawiedliwość Forum członków oraz sympatyków PiS
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aerolit
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:15, 21 Maj 2008 Temat postu: Ojca M.A. Krąpca bój o polską kulturę |
|
|
Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL
Gdy komuniści na początku lat 50. ubiegłego wieku umocnili swą władzę nad Polską, przeszli do radykalnych działań wobec Kościoła i środowiska naukowego. Skończył się dialog, zaczęła się przemoc. Uwięziono Prymasa Polski, a profesorów, którzy nie poddali się presji marksizmu, najzwyczajniej w świecie relegowano z uczelni. Wtedy to, jak wspomina o. prof. M.A. Krąpiec, "wraz ze Stefanem Swieżawskim i Jerzym Kalinowskim uświadomiliśmy sobie, iż bój idzie o coś wielkiego - jest to bój o kulturę. Musieliśmy na nowo organizować filozofię".
Dla pokolenia o. Mieczysława Alberta Krąpca, wychowanego przed wojną i zakorzenionego poprzez rodzinę głęboko w dziejach Polski, komunizm, który nastał po wojnie, był nawrotem do czasu zaborów. Polska bowiem traciła suwerenność na rzecz jednego z byłych zaborców (Związku Sowieckiego, czyli Rosji). Z drugiej strony, wyznanie urzędowo narzucane przez zaborców (prawosławie, protestantyzm), które przedtem było narzędziem zwalczania katolicyzmu, zostało zastąpione ideologią całkowicie ateistyczną, a więc nie tylko antykatolicką, ale w ogóle antyreligijną. Komunizm był podwójnie antypolski, bo i w sensie politycznym, i w sensie religijnym. Żaden Polak świadom swej polskości nie mógł na komunizm się zgodzić, skoro był on właśnie zaprzeczeniem polskości. I nie mogło tu być mowy o jakichś "szczytnych ideałach", "pięknych marzeniach", "społecznej sprawiedliwości", ponieważ źródło komunizmu ani w sensie ideowym (Marks, Engles), ani w sensie politycznym (Związek Sowiecki) nie było wiarygodne, nie mówiąc już o zbrodniczo-rabunkowych metodach zaprowadzania tego totalitarnego systemu. A co do celów, to były one iluzoryczne, miały wprowadzić w błąd ludzi niewykształconych lub zdezorientowanych, albo też stały się okazją do wyładowania nienawiści antypolskiej, celowo podsycanej jeszcze od czasów reformacji w wielu krajach Europy.
Sowiecki komunizm był z gruntu antypolski. Ale był także antykatolicki. To drugie zjawisko było już analizowane przez środowiska katolickie przed wojną, co znalazło swój wymowny i urzędowy wyraz w encyklice Papieża Piusa XI "Divini Redemptoris" ("O bezbożnym komunizmie") z 1937 roku. Antypolskość była z kolei czytelna dla tych, którzy świadomi swej tożsamości narodowej zdawali sobie sprawę, że motorem nakręcającym komunizm w II Rzeczypospolitej, a nawet wcześniej, bo w czasach rozbiorów, nie były środowiska polskie. Były to sprawy oczywiste, choć nie dla wszystkich, bo i dziś słyszymy, że dla niektórych "inteligentów", "profesorów", "poetów" ("poetek") przygoda z komunizmem to chwilowa słabość wieku młodzieńczego. Bajki. Oni w to wierzyli, a może i nadal wierzą.
KUL - znak sprzeciwu i ostoja wolnej myśli w PRL
Komunizm wtargnął po wojnie do Polski szeroką ławą. Sowieckie imperium zamierzało krok po kroku zapanować całkowicie nad Polską, a to oznaczało, że choć w pierwszym rzędzie najważniejsza była polityka, czyli przejęcie władzy, to zaraz potem należało przejąć kontrolę nad wiarą i nad myślą, a więc nad Kościołem, nad edukacją i nad nauką. Chociaż KUL był niewielkim uniwersytetem założonym po odzyskaniu przez Polskę niepodległości (1918) i jak wszystkie szkoły wyższe nie mógł w czasie okupacji oficjalnie funkcjonować, to przeczuwając zbliżające się dla Kościoła zagrożenie, ówczesny rektor KUL, ks. Antoni Słomkowski, postawił władze komunistyczne przed faktem dokonanym: zainaugurował rok akademicki, a była to pierwsza inauguracja w Polsce. I na KUL, choć w bardzo trudnych warunkach, rozpoczęła się praca naukowo-dydaktyczna.
Drugie posunięcie to utworzenie Wydziału Filozoficznego (1946). Jak wspominał o. Krąpiec: "Późniejszy kardynał i Prymas Polski, ówczesny biskup lubelski Stefan Wyszyński wiedział, że bez filozofii nie zdobędzie się rzetelnego wykształcenia humanistycznego. Kiedy z nim rozmawiałem, powtarzał, iż filozofia da merytoryczną podstawę do dyskusji z marksizmem. Jego koncepcja utworzenia Wydziału Filozoficznego była - jestem przekonany - nieomal opatrznościowa dla naszego narodu, i biskup Wyszyński dobrze to wiedział" ("Niestrudzony Sługa Prawdy", Lublin 2006, s. 35).
Takie postawienie sprawy świadczyło o dalekosiężnej przezorności i mądrości przyszłego Prymasa Polski, ponieważ starcie intelektualne musiało nastąpić wcześniej lub później, a do takiego starcia nie wystarcza dobra wola lub pobożność, potrzebna jest rzetelna wiedza, którą można zdobyć tylko w środowisku uniwersyteckim. Co więcej, potrzebna jest wiedza filozoficzna, gdyż marksizm, choć w gruncie rzeczy jest ideologią, to jednak wyrósł z pnia filozoficznego, i to wyjątkowo mętnego systemu, jakim był system Hegla. Dyskusja, a gdy trzeba to i twardy spór z marksizmem wymagały dobrego przygotowania kadry specjalistów, aby wskutek nieuctwa nie zostali łatwo zapędzeni w kozi róg. Tym bardziej że marksiści szkolili swoje kadry, i to nie tylko politruków, oddelegowanych do fabryk, by podjąć "dialog" z klasą robotniczą, ale również przyszłych "naukowców", którzy zastąpiliby profesorów przedwojennych. Wydział Filozoficzny to nie jest wielkie grono osób, ale ich rola jest niewyobrażalnie wpływowa. Dlatego tak ważne było powołanie Wydziału Filozofii, i to takiego, który zdolny będzie stawić czoła marksizmowi.
Filozoficzna Szkoła Lubelska kontra marksizm
Gdy komuniści na początku lat 50. umocnili swą władzę nad Polską, przeszli do działań radykalnych wobec Kościoła i środowiska naukowego. Skończył się dialog, zaczęła się przemoc. Uwięziono Prymasa Polski, a profesorów, którzy nie poddali się presji marksizmu, najzwyczajniej w świecie relegowano z uczelni. Wtedy to, wspomina o. prof. Krąpiec, "wraz ze Stefanem Swieżawskim i Jerzym Kalinowskim uświadomiliśmy sobie, iż bój idzie o coś wielkiego - jest to bój o kulturę. Musieliśmy na nowo organizować filozofię" (ibid., s. 39).
Komunizm (marksizm) tak dawniej, jak i dziś dąży do rządu dusz, a nie ma rządu dusz bez zawładnięcia kulturą, w tym również filozofią. Gdy więc o. prof. M.A. Krąpiec tworzył filozofię wraz z innymi jeszcze profesorami, jak ks. Karol Wojtyła, ks. Stanisław Kamiński czy ks. Marian Kurdziałek, to mieli oni pełną świadomość, że jest to "bój o coś wielkiego". Ale i marksiści byli nie w ciemię bici, zdawali sobie sprawę, że w boju o filozofię nie wygrają bez pokonania, ba, zniszczenia tomizmu, o czym wprost mówił przysłany do Polski z Moskwy Adam Schaff. I próbowano tomizm niszczyć na różne sposoby, co było o tyle łatwe, że to przecież państwo decydowało o tytułach i stopniach naukowych, o paszportach, a nawet o przydziale papieru. Ale tej filozofii nie udało się zniszczyć, a nawet to wielkie wyzwanie o charakterze cywilizacyjnym przyczyniło się do całościowego opracowania wszystkich działów filozofii, i to w sposób na tyle oryginalny, iż powstała znana w świecie Filozoficzna Szkoła Lubelska. Marksizm nigdy nie był w stanie podjąć równorzędnej dyskusji ze Szkołą Lubelską, tym bardziej że pupile systemu ("profesorowie od marksizmu"), wskutek wewnętrznych rozgrywek, stawali się czasami ich ofiarami, np. Adam Schaff, którego zepchnięto na boczny tor (1968).
Opatrznościowy rektor KUL
Druga faza walki z komunizmem obejmowała czasy, w których o. prof. M.A. Krąpiec był rektorem (1970-1983). Była to najpierw dekada Gierka, a potem okres stanu wojennego. Choć epoka Gierka kojarzona jest często z okresem swoistej prosperity i liberalizacji, to jednak kurs antykościelny nadal obowiązywał, tyle że przybierał bardziej wyrafinowane formy. Ojciec profesor opowiadał mi kiedyś, że widział mapy Lublina, na których KUL już nie było. Jak to możliwe? Zwyczajnie. KUL jako uczelnia prywatna (jedyna od Berlina do Seulu) zdany był wyłącznie na ofiarność społeczeństwa, państwo nic nie dopłacało. Mało tego, KUL został przez państwo opodatkowany, tak jakby to było dochodowe przedsiębiorstwo produkcyjne! W pewnym momencie zadłużenie było wyższe niż wartość uczelni. To znaczyło, że zgodnie z prawem rząd mógł KUL zamknąć, przejmując za długi cały majątek. Taki to był perfidny plan. A jednak KUL przetrwał. Ojciec prof. Krąpiec potrafił nadać mu taką rangę międzynarodową, iż władze wystraszyły się zbyt drastycznego posunięcia, jakim byłaby likwidacja uniwersytetu, więcej, jeden z ministrów skreślił długi hipoteczne, co w owych czasach było ewenementem.
Ustrój komunistyczny w Polsce tworzyli konkretni ludzie, były też od czasu do czasu różne odwilże. Ojciec profesor potrafił te momenty rozpoznać i wykorzystać, angażując do tego nie tylko swą wiedzę, ale i całą osobowość. Doświadczenia wieków, doświadczenia ludzi Kresów też wywarły swoje piętno, bo przecież tygiel różnych narodów, jakie żyły obok siebie, środowisko przyjaciół, ale i wrogów, pozwalały na wyrobienie dodatkowej intuicji, a właściwie i sprytu, jak trafić do drugiego człowieka, jak wybrnąć z najtrudniejszych nawet, mówiąc językiem Zagłoby, "terminów" pro publico bono - dla dobra wspólnego. A takim wielkim dobrem był i jest Katolicki Uniwersytet Lubelski.
Dla powojennych dziejów KUL obecność i praca o. prof. Mieczysława Alberta Krąpca, zarówno jako naukowca, jak i rektora, była opatrznościowa. Powinna przynosić też nowe owoce, bo zagrożenia, choć pod innymi postaciami, a przynajmniej pod nowymi nazwami, w dalszym ciągu istnieją. Są to zagrożenia zarówno dla filozofii jako filozofii klasycznej, jak i dla formacji katolickiej kolejnych pokoleń polskiej młodzieży. Bo choć system komunistyczny upadł, to ideologia marksistowska nadal krąży nad polskimi uczelniami, uwodząc inteligencję, profesorów, dziennikarzy, polityków. W dalszym ciągu dobre wykształcenie filozoficzne, które może ofiarować Filozoficzna Szkoła Lubelska, jest potrzebne i aktualne jako przygotowanie zarówno do brania udziału w sporach ideowych, jak i dla własnego osobistego rozwoju duchowego.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aerolit
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:21, 21 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL
Obrońca polskiej kultury przed komunizmem
Świętej pamięci Ojciec Mieczysław Albert Krąpiec należał do pokolenia, które urodziło się tuż po odzyskaniu wymarzonej niepodległości, a w rok po odparciu hord bolszewickich (1921). Rodzina jego mieszkała od pokoleń na Podolu, w niewielkiej miejscowości (Berezowica Mała), ale tuż obok był słynny Zbaraż i promieniujący kulturą Tarnopol. Jego tata był ostatnim marszałkiem okolicznej szlachty, choć dla żartów, w czasach panowania ideologii marksistowskiej, Ojciec Profesor lubił mówić, że ma pochodzenie "chłopsko-babskie". W Tarnopolu Ojciec Profesor pobierał nauki w słynnym gimnazjum klasycznym. Siedział w tej samej ławce, którą przed laty zajmował wielki znawca kultury i literatury polskiej Aleksander Brückner. Nauczyciel nieraz mu przypominał: "Pamiętaj Mietek, kto tu siedział". A jakiż to był poziom! W ciągu 8 lat tygodniowo 10 godzin łaciny, 6 godzin greki, a więc źródłowy kontakt z arcydziełami kultury zachodniej, całe fragmenty Homera, Wergiliusza Ojciec cytował przy różnych okazjach z pamięci. A cóż mówić o poznawaniu historii i literatury polskiej, przekazywanej z miłością i pietyzmem przez nauczycieli, dla których odzyskanie młodzieży dla niepodległej Polski było najważniejszym celem.
Ale przyszła wojna, większość kolegów z ławy szkolnej została wymordowana albo przez Sowietów, albo przez Niemców. I wtedy rodzi się to poczucie jeszcze większej odpowiedzialności za Polskę u tych, którzy przetrwali. Tyle że zamiast niepodległości nad Polską rozciągnięto żelazną kurtynę, stop największych antypolskich ideologii: bolszewizmu i komunizmu. Jak temu nie ulec? Jak ocalić Naród? Więc znowu, jak w czasie rozbiorów, trzeba było ratować przede wszystkim kulturę, bo to ona decyduje o tożsamości i świadomości Narodu.
Ojciec Profesor, który tuż po ukończeniu gimnazjum wstąpił do dominikanów (1939), odkrył swoją wielką pasję, była nią filozofia. Choć dla wielu z nas filozofia wydaje się czymś abstrakcyjnym i bezużytecznym, to okazało się, że właśnie po wojnie filozofia pod postacią ideologii marksistowskiej była głównym motorem nakręcającym proces zniewalania Polaków. I aby tę truciznę rozpoznać, konieczna była znajomość filozofii, i to w jej źródłowym rozumieniu, jako miłość prawdy. A trucizna marksizmu przenikała do całej polskiej humanistyki, nie tylko do polityki czy ekonomii, ale również do historii, sztuki, literatury i oczywiście filozofii. I tak krok po kroku pętano naszą inteligencję, która czy to z własnej słabości, czy z braku porządnego wykształcenia poddawała się reżymowi, zapominając, że jej zadaniem jest obrona suwerenności narodowego ducha przez kulturę.
Ojciec Profesor Mieczysław Albert Krąpiec do końca swoich dni i długiego, choć zawsze zbyt krótkiego życia, nie widział innego sensu swej pracy niż służba Narodowi Polskiemu. Tę służbę postrzegał w perspektywie całych naszych dziejów, jako obronę cywilizacji chrześcijańskiej, przed zagrożeniami, które różnymi falami płynęły nie tylko ze Wschodu, ale i z Zachodu. Uważał, że tej cywilizacji musimy pozostać wierni, bo tylko w niej człowiek zdolny jest ocalić własną godność. Tak też postrzegał sens istnienia Polski dziś, by w Europie, zalewanej kulturowym barbarzyństwem i totalitarnymi ideologiami, ocalić ludzką godność poprzez wierność Prawdzie i Chrystusowi.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|